blog o dniu codziennym...niekoniecznie codziennie

sobota, 16 lipca 2016

źny wieczór czwartkowy, kończy się 14 lipca; w telewizji ostatnie już informacje, zaraz północ...i nagle pojawia się pasek u dołu ekranu - jak ja nie cierpię tych pasków! zawsze zwiastują coś niedobrego...nagle wszystko staje na głowie, news goni newsa; nici ze spokojnego szykowania się do snu.
 Powinniśmy się już zdążyć przyzwyczaić że co jakiś czas, właściwie coraz częściej, fanatycy pozbawieni ludzkich uczuć urządzają rzeź na bogu ducha winnych ludziach.
Z jednej strony nie można mieć złudzeń, że człowiek, ta istota niby wyewoluowana przez tysiące lat, tak naprawdę nadal jest drapieżnikiem którym rządzi instynkt. Instynkt najniższy, bo oparty na nienawiści.
Historia ludzkości pełna jest tego przykładów. Dziwi i niepokoi jedynie to, że cała nasza współczesność, tak rozwinięta i zdawałoby się oparta na nauce, niewiele zmieniła w naszej ludzkiej-nieludzkiej naturze.
Chciałoby się wierzyć, że jest to mniejszość wśród nas. Jednak po wczorajszym dniu, i obrazach jakie przyniósł, wiara ta słabnie niemiłosiernie.

Więcej nie skomentuję słowem; niech wiersz powie za mnie...
 
"Chwila"
Idę stokiem pagórka zazielenionego.
Trawa, kwiatuszki w trawie
jak na obrazku dzieci.
Niebo zamglone, już błękitniejące.
Widok na inne wzgórza rozlega się w ciszy.
Jakby tutaj nie było żadnych kambrów, sylurów,
skał warczących na siebie,
wypiętrzonych otchłani,
żadnych nocy w płomieniach
i dni w kłębach ciemności.
Jakby nie przesuwały się tędy niziny
w gorączkowych malignach,
lodowatych dreszczach.
Jakby tylko gdzie indziej burzyły się morza
i rozrywały brzegi horyzontów.
Jest dziewiąta trzydzieści czasu lokalnego.
Wszystko na swoim miejscu i w układnej zgodzie.
W dolince potok mały jako potok mały.
Ścieżka w postaci ścieżki od zawsze do zawsze.
Las pod pozorem lasu na wieki wieków i amen,
a w górze ptaki w locie w roli ptaków w locie.
Jak okiem sięgnąć, panuje tu chwila.
Jedna z tych ziemskich chwil
proszonych, by trwały.