blog o dniu codziennym...niekoniecznie codziennie

czwartek, 16 czerwca 2016

Słowo na temat przyjaźni

Czy przyjaźń istnieje, czy jest tylko mitem, ideałem, do którego wzdychamy, bo bardzo boimy się życia...niekoniecznie samotnego,  po prostu życia.
Jeśli mielibyśmy opisywać przyjaźń według jej słownikowej definicji, to śmiem twierdzić że to rzeczywiście ideał, i oczekiwanie że się nam przytrafi jest jak wiara w cud. Przecież wiadomo że ideałów (oraz cudów) nie ma.
W takim razie dlaczego nazywamy kogoś przyjacielem, a kogoś innego znajomym bądź kolegą? Jakaś różnica zatem jest.
W zasadzie nawet wiemy, jaka to różnica. Że przyjaciel jest zawsze godzien zaufania, że nasza bliskość wobec siebie jest bezwarunkowa. Kiedy trzeba pocieszy, ale też powie niewygodną prawdę.
No i sakramentalne - prawdziwą przyjaźń poznasz w biedzie. Jaka by to nie była "bieda", weryfikuje bezwzględnie co jest przyjaźnią a co nie.
Jeśli ktoś jest nam bliski, a my jemu, to współodczuwamy z nim. Kiedy jemu/jej jest źle - źle jest także nam. Szczerze nas to boli.
I zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby ten ból ukoić. 
Dla niego ale też i dla siebie. I tutaj jest ważny aspekt, w tym stwierdzeniu, że także dla  s i e b i e. Uczucia wyższe, w tym miłość i przyjaźń, muszą skądś czerpać swoją siłę. Zatem aby lubić, kochać, szanować kogoś, trzeba najpierw obdarzyć tym wszystkim siebie. Dojrzale, spokojnie, bez samouwielbienia.
A że jest to trudne, bo wymaga czasu i świadomości samego siebie, pracy nad sobą - wniosek nasuwa się sam: niełatwo być przyjacielem i niełatwo mieć przyjaciela.
A skoro tak, to czy warto liczyć na przyjaźń, mieć nadzieję że się ją spotka? Właśnie - spotka. Bo przyjaciela się nie szuka, lecz  s p o t y k a.
A jeśli już jest, lub uważamy że jest, to mając świadomość że musimy to posiadanie okupić wielką pracą, bez gwarancji że nie pójdzie na marne - w a r t o ?

post scriptum  
                 Z doświadczenia: nie warto. Nie ze względu na pracę oczywiście, lecz na brak gwarancji. Takie zaangażowanie zbyt wiele kosztuje, jeśli się zawiedziemy. 
Człowiek czuje się podle, jeżeli ktoś kogo uważał za przyjaciela, zawodzi.
 Jeśli dajemy komuś całego siebie, wszystkie swoje pozytywne emocje, czas, zainteresowanie - a więc wartości najwyższe jakie można komuś dać, a w ciężkiej sytuacji zostajemy sami, zdani wyłącznie na siebie, pozbawieni wsparcia, to jest gorzej niż mogłoby być, gdybyśmy nigdy nie mieli kogo nazwać przyjacielem.

Jednak pewnego dnia zjawia się, ot tak, po prostu...